piątek, 10 lutego 2012

W końcu mogę krzyczeć, że...!*


Czarne szpony, propozycje, siarki srarki i kamienie. Może kiedyś by to zadziałało, ale teraz? Mogę się co najwyżej zaśmiać pod nosem... 

Nie rozumiem i chyba nigdy nie będę w stanie zrozumieć, po co ludzie (i nie tylko) robią coś, co może skrzywdzić innych i ciągle myślą, że nie odbije się to na nich. To, co czynisz, i tak wróci. Już nie chodzi o samo pojęcie karmy, bo wiadomo, że nie każdy musi w to wierzyć. Ale prosta zasada kosmosu - nic nie znika. Równowaga musi być zachowana i jeśli coś komuś dasz, to również to samo otrzymasz. A jeśli rzucisz w kogoś gównem, to tym gównem również zostaniesz obrzucony... Niekoniecznie przez adresata, a przynajmniej nie bezpośrednio. Po prostu, tak działa wszechświat i jego reguł nie da się zmienić. Można próbować, ale nie należy spodziewać się cudu... ;-) Prędzej czy później. Prędzej czy później...

Ktoś tu chyba zapomniał, że nie tylko jego sprzymierzeńcem jest ogień. A jak to mówią - fight fire with fire. 

Czułam podskórnie, że to rok zmian. I faktycznie, od stycznia dużo rzeczy się zmieniło i nadal zmienia. Nowa praca, nowe doświadczenia. Dopiero zaczął się luty, a tyle już za mną... Ciekawa jestem, co będzie dalej.

*tytuł nie ma raczej nic wspólnego z notką, ale akurat ten fragment tekstu pojawił się w piosence, której słucham, w momencie wymyślania tegoż tytułu, więc został. ;-)


1 komentarz:

  1. na szczęście, było minęło i nie jest w stanie nic już zrobić :)

    OdpowiedzUsuń