niedziela, 26 lutego 2012

Nim zgasnę

Ktoś mnie wsadził do tego pociągu. Niespodziewanie. I jadę tak, bez biletu. Pasażer na gapę... Pasażer - gapa. Podróż w jedną czy dwie strony? Poza granice czy w obrębie znanej strefy? 

A co, jeśli jesteśmy tylko gwiazdami skrzącymi się na nocnym niebie? Tkwimy w miejscu, czasem spadamy, a nasz upadek spełnia wcześniej niespełnione. Świecimy, by ostatecznie zgasnąć. Małe trybiki w wielkiej machinie wszechświata.

Tańczymy, jak nam grają. Chociaż wcale nie umiemy do tego tańczyć. I nie chcemy tańczyć. Stawiamy stopy w niemym tańcu zniewolenia. Dla czego? Dla jakiej idei? 

Dźwięk poza dźwiękiem, świadomość poza pojmowaniem. 

Wysiadam. Nie wiem, gdzie jestem. Ale JESTEM. I pójdę, pójdę przed siebie. Zatańczę według tylko mi znanych rytmów, zanucę tylko mi znaną melodię. Nie będę tkwić w miejscu. Nie upadnę. Będę świecić moim blaskiem. Znajdę swoją galaktykę bez granic... Nim zgasnę.

piątek, 10 lutego 2012

W końcu mogę krzyczeć, że...!*


Czarne szpony, propozycje, siarki srarki i kamienie. Może kiedyś by to zadziałało, ale teraz? Mogę się co najwyżej zaśmiać pod nosem... 

Nie rozumiem i chyba nigdy nie będę w stanie zrozumieć, po co ludzie (i nie tylko) robią coś, co może skrzywdzić innych i ciągle myślą, że nie odbije się to na nich. To, co czynisz, i tak wróci. Już nie chodzi o samo pojęcie karmy, bo wiadomo, że nie każdy musi w to wierzyć. Ale prosta zasada kosmosu - nic nie znika. Równowaga musi być zachowana i jeśli coś komuś dasz, to również to samo otrzymasz. A jeśli rzucisz w kogoś gównem, to tym gównem również zostaniesz obrzucony... Niekoniecznie przez adresata, a przynajmniej nie bezpośrednio. Po prostu, tak działa wszechświat i jego reguł nie da się zmienić. Można próbować, ale nie należy spodziewać się cudu... ;-) Prędzej czy później. Prędzej czy później...

Ktoś tu chyba zapomniał, że nie tylko jego sprzymierzeńcem jest ogień. A jak to mówią - fight fire with fire. 

Czułam podskórnie, że to rok zmian. I faktycznie, od stycznia dużo rzeczy się zmieniło i nadal zmienia. Nowa praca, nowe doświadczenia. Dopiero zaczął się luty, a tyle już za mną... Ciekawa jestem, co będzie dalej.

*tytuł nie ma raczej nic wspólnego z notką, ale akurat ten fragment tekstu pojawił się w piosence, której słucham, w momencie wymyślania tegoż tytułu, więc został. ;-)


piątek, 3 lutego 2012

Oh, hai...



Pomimo mrozu, szczypiącego w nawet najszczelniej owinięte części ciała, przystanęłam dzisiaj pod blokiem zaintrygowana gawronem, który pożerał słoninę wiszącą na jednej z moich ulubionych brzóz. Gawron odleciał, a ja spojrzałam w górę. Nad moją głową siedziała ta oto urocza istotka, wpatrująca się we mnie równie ciekawie, jak ja w nią. Tak sobie popatrzyłyśmy, po czym każda poleciała / poszła w swoją stronę.