Wiosna zdążyła przyjść i odejść. Teraz jakby znowu wraca, choć nieśmiało... Wcale bym się nie obraziła, gdyby wkroczyła raźnym krokiem. Wiosna to moje baterie. Moja pora. Budzę się z zimowego snu, rozkwitam niczym pąki. Mam dużo energii i pozytywnego nastawienia do świata. Jakoś łatwiej z problemami, gdy za oknem zielono...
Zostawienie pewnych spraw pod grubą warstwą lodu było dobrym pomysłem. I nawet jeśli ten lód stopnieje, to woda zabierze ode mnie to, czego nie potrzebuję.
Pomimo, że za oknem deszcz tłucze o parapet, cieszę się, że pada. Deszcz oczyszcza. Zmywa to, co stare, a gdy już to zrobi, to przynosi słońce i tęczę. Trzeba tylko dać się obmyć...
Lisek zupełnie nie wiosenny :P nawet nie deszczowy, tylko (brrr) zimowy. Co na szczęście już za nami. Oczywiście deszcz spacerom nie sprzyja, ale jest to już jakaś zmiana ku lepszemu. Wszak zamiast śniegu jest już deszcz!
OdpowiedzUsuńNa mnie wiosna też pozytywniej działa. Czuje się spokojniejsza, weselsza i bardziej zadowolona z życia. A może to po prostu zmiany które nastąpiły w schemacie myślowym? Kto wie? W każdym razie - jesteś na dobrej drodze. Więc z niej nie schodź. Nawet, gdy czasem będzie trudno. Bo jak sama napisałaś - deszcz oczyszcza. A z czasem też pojawi się tęcza. :)
Jest śnieg i lisek, bo jeszcze ten mrozek trochę trzyma. :3
OdpowiedzUsuńNie prawda. Ty po prostu jesteś zmarzluchem :P
UsuńTo inna sprawa... :D
Usuń