niedziela, 15 kwietnia 2012

W czasie deszczu...

Długo zbierałam się, aby coś tutaj napisać. Może dlatego, że ostatnio piszę więcej z obowiązku, niż dla przyjemności? Czasem trzeba i tak.

Wiosna zdążyła przyjść i odejść. Teraz jakby znowu wraca, choć nieśmiało... Wcale bym się nie obraziła, gdyby wkroczyła raźnym krokiem. Wiosna to moje baterie. Moja pora. Budzę się z zimowego snu, rozkwitam niczym pąki. Mam dużo energii i pozytywnego nastawienia do świata. Jakoś łatwiej z problemami, gdy za oknem zielono...

Zostawienie pewnych spraw pod grubą warstwą lodu było dobrym pomysłem. I nawet jeśli ten lód stopnieje, to woda zabierze ode mnie to, czego nie potrzebuję.

Pomimo, że za oknem deszcz tłucze o parapet, cieszę się, że pada. Deszcz oczyszcza. Zmywa to, co stare, a gdy już to zrobi, to przynosi słońce i tęczę. Trzeba tylko dać się obmyć...